Film Karyn Kusamy jest dobry. Zaskakująco dobry. Jeśli spojrzeć, z jakich składników przyrządzono ten fabularny bigos, trudno o większy komplement. Oto słodka jak guma balonowa, nastoletnia królowa balu z włosami w kolorze hebanu, zamienia się w krwiożerczego demona i zaczyna pożerać kolegów ze szkolnej ławy. Cięcie. Oto jej koleżanka w kuloodpornych denkach i rozciągniętym swetrze zaczyna snuć ich wspólną historię zza murów szpitala psychiatrycznego. Cięcie. Oto zła do szpiku kości, indie rockowa grupa czci Szatana, licząc, że Rogaty rozkręci ich muzyczną karierę w zamian za ofiarę z dziewicy. A to wszystko unurzane w klimacie "dziewczyńskiego" kina inicjacyjnego i obleczone "wampiryczną" metaforą dojrzewania.
Amerykańscy recenzenci, na których film wrażenia nie zrobił, podkreślali, że to nieudana próba reanimacji młodzieżowych horrorów z lat osiemdziesiątych w typie kinowej "Buffy". To chyba opinia nieco na wyrost – "Zabójcze ciało" wyraźnie i świadomie pokazuje ograniczoną pojemność takiej konwencji. Na poletku amerykańskiego kina jest tworem całkowicie oryginalnym i jest raczej pewne (nie tylko z powodu kasowej porażki), że nie znajdzie naśladowców. Teoretycznie nie realizuje gatunkowych dyrektyw. Jako horror nie straszy, a jako komedia umiarkowanie śmieszy. Odmierzone w dziwacznych proporcjach składniki obydwu konwencji wpływają na siebie deprymująco. Jednak w zagadkowy sposób, powstaje z tego nowa jakość. Spora w tym zasługa dialogów Diablo Cody – jeśli coś stanowi stylistyczną ramę filmu, to właśnie one. Napisane z polotem, ironiczne, ułożone w kapitalne, rytmiczne frazy.
Sednem utworu jest rola Megan Fox. Występ wymagał od niej autoironii, umiejętności gry w przynajmniej dwóch tonacjach emocjonalnych i oczywiście zabójczego ciała. Misja wykonana. Fox wygląda tu wspaniale, a w scenach słownej szermierki jest nie mniej przekonująca niż partnerująca jej Seyfried. Dla tytułowej Jennifer pożeranie kolejnych mężczyzn odbywa się w zastępstwie seksu. Z jej losów płynie prosty morał: tylko modliszkowaty charakter daje władzę nad mężczyzną, a tylko władza nad mężczyzną może być dla modliszki spełnieniem. Kwestia, czy się z tym zgadzamy, czy nie, jest tak naprawdę drugorzędna. Przyznacie jednak, że to niegłupie pytanie, jak na film o morderczej cheerleaderce.
Na płycie dwie wersje filmu, normalna i rozszerzona (dłuższa o pięć minut i wzbogacona o raczej kosmetyczne poprawki), sceny niewykorzystane oraz seria gagów z planu.
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu